Szlak na Rysy z Morskiego Oka. Na Rysy od polskiej strony wchodzi się czerwonym szlakiem, który zaczyna się przy Morskim Oku. Średni czas wejścia na szczyt z tego punktu wynosi 4 godziny. Jeśli będziesz zaczynać od parkingu w Palenicy Białczańskiej (tak, jak prowadzi opisana przez nas trasa), musisz doliczyć do tego czasu jeszcze 2-2
Wyprawa na Rysy Autor Wiadomość Pedro Administrator Postów: 5,505 Grupa: Administratorzy Dołączył: Jul 2006 Status: Offline RE: RYSY Pawello z tego co pamiętam to tak wczesnych busów z Zakopanego nie ma (musiałby wyjeżdżać około Tutaj jest rozkład kursowych busów Jeśli chodzi o Pks Zakopane to pierwszy (auto)bus odchodzi Pozostają więc: - taxi ale koszt jest wysoki, chyba podchodzi pod 100 zł - nocleg w schroniskach Roztoka/Morskie Oko - wskazana rezerwacja dużo dużo wcześniej. - w 2009 roku na Łysej Polanie w budynku dawnej strażnicy były udzielane tanie noclegi (chyba po 10 zł jak pamiętam) przy czym były to noclegi na podłodze. Od października albo listopada noclegi tam są niedostępne jednak kto wie - może w najbliższym sezonie letnim też będzie taka opcja. Na moją wiedzę to tyle. Górskie Forum Internetowe - Górski Świat ( 03-02-2010 12:49 PM Łukasz Postów: 6,463 Grupa: Zarejestrowani Dołączył: Mar 2007 Status: Offline RE: RYSY ale się Łukaszu zgraliśmy To znak Łukaszu z Zakopca na nogach toc to niezła wyprawa już jest Pewno to młody czlowiek. Niech idzie. Może nawet mój plecak nieść "I będziesz źle spał dopóki nie zapłacisz podatku" 03-02-2010 12:49 PM Edyta85 Postów: 2,595 Grupa: Zarejestrowani Dołączył: Aug 2008 Status: Offline RE: RYSY moj w sumie też "Jeżeli kobieta chce się realizować, wszystko jedno w jakiej dziedzinie, wcześniej czy później stanie przed wyborem między swoimi dążeniami a związkiem uczuciowym. Bo jeśli nawet partnerzy patrzą w tą samą stronę najczęściej widzą coś innego." E. Matuszewska 03-02-2010 12:51 PM Pablo pablo Postów: 10,632 Grupa: Zarejestrowani Dołączył: Dec 2006 Status: Offline RE: RYSY ...- w 2009 roku na Łysej Polanie w budynku dawnej strażnicy były udzielane tanie noclegi (chyba po 10 zł jak pamiętam) przy czym były to noclegi na podłodze. Od października albo listopada noclegi tam są niedostępne jednak kto wie - może w najbliższym sezonie letnim też będzie taka opcja. ... ale mówisz o tym gdzie straż graniczna stacjonuje czy o tym gdzie miało być schronisko na byłym przejściu granicznym?? Zaprzyjaźnij się z człowiekiem, który chodzi po górach 03-02-2010 12:56 PM Pedro Administrator Postów: 5,505 Grupa: Administratorzy Dołączył: Jul 2006 Status: Offline 03-02-2010 01:05 PM Pablo pablo Postów: 10,632 Grupa: Zarejestrowani Dołączył: Dec 2006 Status: Offline RE: RYSY Bo tam gdzie straż graniczna siedzi tez widziałem jakiś "wczasowiczów" Zaprzyjaźnij się z człowiekiem, który chodzi po górach 03-02-2010 01:52 PM pawello18 Postów: 3 Grupa: Zarejestrowani Dołączył: Feb 2010 Status: Offline RE: RYSY Trochę lipa... Miałem plan żeby w końcu uderzyć coś konkretniejszego, a tu będzie problem z dojazdem. Będę musiał kombinować, może znajdę górala który mnie podwiezie za opłatą Będąc czwarty raz w górach planuje w końcu zaliczyć Rysy, Orlą i pomiędzy coś spokojniejszego. Nie sądziłem że będzie problem z dojazdem do Palenicy... 04-02-2010 01:11 AM Łukasz Postów: 6,463 Grupa: Zarejestrowani Dołączył: Mar 2007 Status: Offline RE: RYSY A po kiego kichuja musisz tam być tak wcześnie ? Bez problemu w letni dzień ( jeżeli taki planujesz ) wejdziesz na Rysy i zejdziesz do Palenicy startując po 7 z Palenicy. "I będziesz źle spał dopóki nie zapłacisz podatku" 04-02-2010 07:09 AM Postów: 8,837 Grupa: Zarejestrowani Dołączył: Nov 2006 Status: Offline RE: RYSY Będąc czwarty raz w górach planuje w końcu zaliczyć Rysy, Orlą i pomiędzy coś spokojniejszego. Nie sądziłem że będzie problem z dojazdem do Palenicy... Palenica-Rysy-Szpiglas-Zawrat-Kozi-Krzyżne-Palenica. Jednego dnia. Cwany plan 04-02-2010 07:57 AM Łukasz Postów: 6,463 Grupa: Zarejestrowani Dołączył: Mar 2007 Status: Offline RE: RYSY I po drodze coś spokojniejszego. Znaczy się Grań Kościelców. "I będziesz źle spał dopóki nie zapłacisz podatku" 04-02-2010 08:01 AM Dariusz Postów: 277 Grupa: Zarejestrowani Dołączył: Jun 2008 Status: Offline RE: RYSY Będąc czwarty raz w górach planuje w końcu zaliczyć Rysy, Orlą i pomiędzy coś spokojniejszego. Nie sądziłem że będzie problem z dojazdem do Palenicy... Palenica-Rysy-Szpiglas-Zawrat-Kozi-Krzyżne-Palenica. Jednego dnia. Cwany plan mała korekta- Szpiglas, Walentkowy, Świnica, Zawrat żal odpuścić 37 Dębno Maraton- 3,38,19 04-02-2010 06:19 PM pawello18 Postów: 3 Grupa: Zarejestrowani Dołączył: Feb 2010 Status: Offline RE: RYSY A po kiego kichuja musisz tam być tak wcześnie ? Bez problemu w letni dzień ( jeżeli taki planujesz ) wejdziesz na Rysy i zejdziesz do Palenicy startując po 7 z Palenicy. No tak, ale już po 7 będą tłumy turystów... Więc tu jest problem. 04-02-2010 08:28 PM Stasiu Postów: 17,663 Grupa: Zarejestrowani Dołączył: Mar 2008 Status: Offline RE: RYSY Te Pawello18, czy nie chcesz tego za dużo?. Ceprostradę tylko dla siebię, tanio z ukłonami wcześnie na Palenicę dojechać, pogodę załatwić, Rysy zdobyć. O siódmej jeszcze nie będzie ludzików albo w jakim niedźwiedzim barłogu się prześpij Czekam z niecierpliwością na Twoją relacyjkę z samotnego wędrowania. Góry się nie zdobywa, góry nas wpuszczają. 04-02-2010 09:24 PM Łukasz Postów: 6,463 Grupa: Zarejestrowani Dołączył: Mar 2007 Status: Offline RE: RYSY No tak, ale już po 7 będą tłumy turystów... Więc tu jest problem. Potworny problem. Odwieczny. Kosmiczny. I pokazuje istotę tematu - złośliwość tłuszczy turystycznej, która nie da spokoju Pawello18 podczas jego czwartej wyprawy w Tatry. Oburzające. "I będziesz źle spał dopóki nie zapłacisz podatku" 05-02-2010 07:08 AM Sokół Brak aktywacji konta RE: RYSY Te, Pawello, czekaj jak o 5 rano wdepniesz w świeże gówno misia..... od razu zatęsknisz za ludźmi.... ja to przeżyłem 1 maja, wiem co człowiek czuje w takiej chwili (oprócz tego gówna) 05-02-2010 01:11 PM
Minimalna temperatura: -7 °C, Maksymalna temperatura: -4 °C, Prędkość wiatru: 37 km/h, W nocy z czwartku na piątek minimalna temperatura ma wynieść -6 °C, a prędkość wiatru 63 km/h. Nie powinno padać. W ciągu dnia na Rysach (Tatry) odczuwalna temperatura wyniesie -17 °C. Prawdopodobieństwo opadów to 23%.
Koniec wakacji wprawił nas w minorowy nastrój, na polepszenie humorów postanowiliśmy wyruszyć w Dolomity. Jeszcze w tych górach nie byliśmy, tyle natomiast słyszeliśmy. Skonfrontujemy w końcu wyobrażone z realnym… Dolomity to góry znacznie wynioślejsze niż Tatry: wysokość 2500 metrów osiąga tu większość wierzchołków (najwyższy wierzchołek Marmolady — Punta Penia — wznosi się 3343 metry Powierzchniowo są bardzo rozległe, nie tworzą jednorodnego łańcucha, ale kilkanaście grup porozdzielanych głębokimi dolinami i wysokimi przełęczami: przeprawa z jednej grupy do drugiej potrafi zająć sporo czasu. W dużej części składają się z dolomitu, czyli skały będącej związkiem wapnia i magnezu. Jest ona podatna na wietrzenie i procesy erozji, co odpowiada za powstawanie tak charakterystycznych malowniczych kształtów. Niczym średniowieczna twierdza… Widok na grupę Selli od strony przełęczy Gardena. Spędziliśmy w Dolomitach zaledwie tydzień, można powiedzieć, że ledwie musnęliśmy je wzrokiem. Wystarczyło, by się zauroczyć. Góry są przepiękne, krajobrazowo fantastyczne, wręcz bajkowe; trudno się dziwić, że trafiły na listę UNESCO. Co rzadko się zdarza, wszystkie przedsięwzięte przez nas wyprawy — nawet ta najkrótsza, spowodowana załamaniem pogody — pozostawiły w nas niezatarte wrażenia. Niestety, każdy kij ma dwa końce i atrakcyjność Dolomitów przekłada się także na przygnębiające wady. Na potrzeby turystyki nadmiernie je ucywilizowano (schronisk i kolejek jest tu bez liku), przez co zalewa je tłum, dla którego przebywanie w górach niekoniecznie ma większą wartość (bardziej chodzi o zaliczenie niż przeżycia). Przyjechaliśmy niby po wysokim sezonie (ten trwa tu do 15–20 sierpnia), mimo to na szlakach, ferratach i w schroniskach zaskoczyła nas ciżba ludzi. Co tu się dzieje w środku lata, nie chcę sobie nawet wyobrażać. To musi być armagedon jak w naszych Tatrach. Nawet tam, gdzie podobno jeszcze do niedawna nikt nie zaglądał, dziś spotyka się wielu turystów. Czy więc w Dolomitach są jeszcze miejsca oferujące samotność? Na pewno tak, dotyczy to jednak szczytów niedostępnych szlakiem. O zmierzchu… W oddali koronka szczytów Sassolungo widoczna podczas zejścia z Marmolady. Do dolomickiej doliny Badia przyjechaliśmy pod koniec sierpnia, a przywitał nas krajobraz wczesnowiosenny. Załamanie pogody, które poprzedziło nasze przybycie, oprószyło góry śniegiem. Wyżej spadło ponad pół metra białego puchu, niżej, na wysokości około dwóch tysięcy metrów — kilkanaście centymetrów. Nic zaskakującego, ale mokra skała utrudniała zdobywanie wyniosłych szczytów, zwłaszcza ferratami. Śliskie kamienie przy zerowej temperaturze, a taka panowała w okolicach 3 tysięcy metrów, stają się oblodzone, robi się wówczas i mało zabawnie, i niebezpiecznie. Postanowiliśmy nie forsować tempa od samego początku, dać sobie dzień na aklimatyzację, a przede wszystkim pozwolić zadziałać słońcu, tak by osuszyło skały i stopiło większość śniegu, zanim wyruszymy wyżej na całodzienne wyrypy. Zapraszam na krótkie opisy naszych wędrówek. GRAN CIR i FERRATA NA PITLA CIR Passo Gardena — Pitla Cir — Passo Gardena — Gran Cir — Passo Gardena (na Pitla Cir via ferrata) czas przejścia: 5–6 godzin (w tym 1 godz. ferrata) suma podejść: 800 m trudność: ** Gran Cir i Pitla Cir wznoszą się nad przełęczą Gardena i należą do grupy Puez. Tworzą wraz z kilkoma innymi turniami poszarpaną grań, która z dołu wydaje się nie do zdobycia. Pozory mylą — oba szczyty są dostępne turystycznie, a ich osiągnięcie nie wymaga bardzo zaawansowanych umiejętności, oferuje w zamian trochę wspinaczki i świetne widoki. Wejście na oba szczyty podczas jednej wycieczki to zadanie dla bardziej doświadczonych górołazów — trzeba mieć sprzęt na via ferraty i odporność na ekspozycję, do zrobienia jest około 800 metrów przewyższenia, niby niedużo, ale da się to odczuć w nogach. Można oczywiście zdobyć tylko łatwiejszy szczyt — Gran Cir. Prowadzi na niego miejscami ubezpieczony stalową liną szlak, pod względem trudności i popularności odpowiednik, jak ujmuje to znawca Dolomitów Dariusz Tkaczyk, tatrzańskiego Giewontu. Pitla Cir — najwyższy wierzchołek na zdjęciu — oferuje rasową via ferratę i wspaniałe widoki. Na oba szczyty wyrusza się z PASSO GARDENA (2121 m Przez tę wysoko położoną przełęcz przebiega szosa, a kilka parkingów (płatnych), wyciągów i restauracji obsługuje pokaźny w tym miejscu ruch turystyczny. Z parkingu podchodzi się przez rozległe hale pod skalny mur i w zależności od tego, co chce się zdobyć, kieruje na prawo lub lewo. My zaczynamy od zdobycia PITLA CIR (2520 m To piąty szczyt w grani Cir, stąd jego nazwa (pitla oznacza pięć). Na wierzchołek wiedzie ładna ferrata zwana Cir V — droga jest niedługa, ale ekscytująca. Duża ekspozycja, dwa dosyć trudne odcinki i wspaniały widok ze szczytu — jest się czym zachwycać. Ferrata oceniana jest na B | C. W moim odczuciu problemem jest bardziej ekspozycja niż wymagania techniczne, ale co ciekawe najtrudniejszy odcinek łączy w sobie obie te rzeczy — wiedzie gładką ścianką z dużą lufą pod nogami. Dość techniczne jest też pokonanie rysy pod samym wierzchołkiem. Sam szczyt jest tak wąski, że z trudem mieści kilka osób. Nasza trójka wypełniła go w całości. Wejście w ferratę wiedzie przez krótką drabinkę. Dalej zaczyna się fajna skalna wspinaczka. Ferrata z powodu łatwego dostępu jest bardzo popularna. Mieliśmy jednak szczęście: wspinaliśmy się sami. Dzień wcześniej przyszło ochłodzenie, które spowodowało, że okolica zrobiła się biała i śnieg wystraszył ludzi. My też podchodząc pod Cir V, obawialiśmy się warunków. Ferrata biegnie jednak po południowej ścianie, a mocne tego dnia słońce szybko osuszyło skały. Droga została solidnie ubezpieczona, lina ciągnie się przez całą trasę. Jedynie podejście spod skał do drabiny, która oficjalnie wyznacza początek ferraty, prowadzi stromym i nieubezpieczonym terenem. Zejście, choć nietrudne, wiedzie dużym, piarżystym żlebem. Wraz z dojściem i zejściem pokonanie drogi zajmuje około 2–3 godzin. Na szczycie Pitla Cir — ledwo się mieścimy, ale widoki przednie. Po zejściu z ferraty pod kolejny szczyt do zdobycia można podejść wygodną ścieżką, bez schodzenia na dno doliny. GRAN CIR (2592 m to najwyższy wierzchołek skalnej grani flankującej od strony przełęczy grupę Puez. Masywny, wydaje się trudny do zdobycia i może dlatego dwa nieco trudniejsze fragmenty podejścia ubezpieczono tu stalowymi linami. Niemal wszyscy wchodzący na szczyt zakładają uprząż i lonżę, mając jednak nawet niezbyt duże doświadczenie wysokogórskie, spokojnie można się bez tego obejść. Sami, biorąc przykład z innych, też byliśmy w ferratowym ekwipunku, ale w ogóle z niego nie skorzystaliśmy, nie było takiej potrzeby. Warto natomiast założyć kask, skała miejscami bywa krucha, a tłum ludzi gwarantuje, że tu i ówdzie spadnie jakiś kamień. Wejście, oprócz tego, że jest bardzo strome, nie nastręcza problemów. Z wierzchołka roztacza się wspaniała panorama: z jednej strony na masyw Selli, z drugiej na Puez, na zachód natomiast — na niesamowite, wyrastające wprost z zielonych hal imponujące skalne gniazdo Sassolungo. Jedyna niedogodność pięknego w swojej surowości Gran Cir to tłumy. Wejście na szczyt i zejście na przełęcz zajmuje około 2 godzin. FERRATA BRIGATA TRIDENTINA i WEJŚCIE NA PISCIADÚ Passo Gardena — Ferrata Brigata Tridentina — Rifugio Pisciadú — Cima Pisciadú — Rifugio Pisciadú — Via Setus czas przejścia: 8 godzin (w tym 3 godz. ferrata) suma podejść: 1100 m trudność: *** infrastruktura: schronisko Pisciadú Ta całodzienna trasa to kwintesencja niezapomnianej górskiej wyrypy. Przy dobrej pogodzie nie ma co liczyć na samotność, mimo to zachwyt skalnym otoczeniem i widokami pozostaje. Grupa Sella, którą będziemy wędrować, przypomina z daleka bastion. Jego wnętrze to rozległy płaskowyż kojarzący się ze skalistą pustynią. Bramami prowadzącymi do serca masywu są długie strome doliny lub ferraty (oraz oczywiście kolejki, ale te zostawiamy innym). Trasa jest atrakcyjna od początku do końca: najpierw przejście bardzo ciekawą żelazną drogą, potem zdobycie wyniosłego szczytu, a na koniec zejście ubezpieczonym wysokogórskim szlakiem we wspaniałej scenerii. Ferrata BRIGATA TRIDENTINA to dolomitowy klasyk — żelazna droga wzięła nazwę od brygady włoskich Alpini (czyli żołnierzy górskich), którzy ją wybudowali. Poprowadzona z rozmachem, długa i mocno eksponowana, z co najmniej dwoma trudniejszymi technicznie miejscami, potrafi dać w kość, a jednocześnie zachwycić skalnym otoczeniem. Niestety szybki dostęp z parkingu (dojście do pierwszych ubezpieczeń zajmuje kilka minut) i stosunkowo łatwe jak na Dolomity powrotne zejście powoduje, że wybiera się na nią mnóstwo ludzi. Ludzi, którzy często nie radzą sobie nawet z mało wymagającymi fragmentami trasy. Zastoje przed co trudniejszymi miejscami są normą, co gorsza często czeka się na swoją kolej w mało komfortowych warunkach, ze stopami z ledwością utrzymującymi się na małych skalnych występach i lufą ziejącą pod nogami. Piękna skalna wędrówka — takie widoki i przeżycia oferuje ferrata Brigata Tridentina. Ferrata ma własny dedykowany parking (bezpłatny) — znajduje się on przed przełęczą Gardena, na jednym z zakrętów szosy; dojść do ubezpieczeń można również z samej przełęczy. Podejście z parkingu jest o tyle lepsze, że zanim wejdziemy w ferratę, musimy pokonać gładką ściankę ciągiem klamer. To, co czeka nas wyżej, będzie o wiele trudniejsze i znacznie bardziej eksponowane, ścianka może więc być pierwszym sprawdzianem naszych umiejętności. Może, ale nie musi — przed nami wspinała się grupa Niemców i Włochów, którzy z ledwością przeszli ten fragment trasy, a mimo to radośnie powędrowali dalej, powodując później gigantyczne zatory. Na szczęście przed największymi trudnościami można opuścić ferratę i powędrować do schroniska zwykłą wysokogórską ścieżką. Łatwiejsza część ferraty, zanim dojdzie się do turni Exner. Korek już tu ogromny. Dalej będzie jeszcze gorzej. Sama ferrata jest klasyfikowana jako trudna, wycenia się ją na mocne C. Największe trudności techniczne pojawiają się w ostatniej części drogi, na turni Exner. Do dużej ekspozycji dochodzi tam słabe urzeźbienie ściany, podejście tylko miejscami ułatwiane jest klamrami. Trudniejsze odcinki można przejść siłowo, podciągając się na stalowej linie (tak robi zdecydowana większość), lub klasycznie, wyszukując malutkie stopnie i chwyty oraz zawierzając tarciu (lina służy tylko do zabezpieczenia się przed upadkiem w przepaść). Efektowny, w sensie bajeranckim, jest też koniec ferraty — przejście po mostku zawieszonym nad kilkudziesięciometrową przepaścią. Mostek oznacza pożegnanie z ferratą. Niektórych spojrzenie w dół może przyprawić o szybsze bicie serca. Poniżej mostek widziany od dołu oraz dolina widoczna z góry. Po wyjściu z ferraty w ciągu kilkunastu minut łatwym terenem dochodzimy do RIFUGIO PISCIADÚ (2585 m Jego otoczenie robi wspaniałe wrażenie — skalisty, dziki płaskowyż, z ogromnym cielskiem szczytu Pisciadú i malutkim jeziorem puszczającym zajączki do wędrowców. Schronisko jest zwykle oblegane przez rzesze turystów, ale na płaskowyż zapuszcza się tylko niewielka ich część. Spędzamy w okolicy budynku kilkanaście minut, odpoczywając po trudach ferraty, a potem ruszamy na zdobycie szczytu, który zdążył zrobić na nas niezwykłe wrażenie. Kanciasta sylwetka CIMA PISCIADÚ (2985 m przytłacza, wydając się niezwykle trudną do zdobycia. Droga podejściowa wiedzie jednak południowym zboczem, który jako jedyny nie obrywa się urwiskami. Szlak (1,5 godziny ze schroniska na szczyt) okazuje się piękną wysokogórską turą bez większych technicznych wymagań. Z wierzchołka roztaczają się ładne widoki, zwłaszcza na Piz Boé. Skalny krajobraz płaskowyżu Selli — schronisko i dominujący nad nim szczyt Pisciadú. Poniżej Wawek na szczycie, w tle skalna piramida Piz Boé. Tą samą trasą wracamy do schroniska. Słońce powoli chowa się za góry, robi się zimno. Przed nami zejście malowniczym szlakiem numer 666, który prowadzi wrzynającą się w masyw Selli niezwykle stromą doliną Setus. To właściwie kamienny wąwóz, w którego górnej części zamontowano stalową linę jako ubezpieczenie. Sporo osób dla bezpieczeństwa wpina się do niej jak na zwykłej ferracie. Szlak technicznie nie jest jednak trudny, a poprowadzona zakosami ścieżka pozwala w miarę komfortowo tracić wysokość. Dwie godziny później meldujemy się przy samochodzie. Val Setus w górnej części przypomina surowy skalny wąwóz. Znacznie niżej szlak wychodzi na rozległe piargi, poprowadzona zakosami ścieżka jest jednak komfortowa. W STRONĘ DOLINY DE MESDÌ Colfosco — początek Val de Mesdì — Pici Sasc — Colfosco czas przejścia: 3 godziny suma podejść: 400 m trudność: * Dobra pogoda nie trwa wiecznie. Kiedy przychodzi załamanie pogody, zazwyczaj planujemy mniej wymagające technicznie trasy. W deszczu, wietrze i zimnie i tak dają one nieźle w kość. Góry wśród chmur i mgieł, bez tłumów, wyglądają jednak spektakularnie. Tego dnia do wczesnych godzin popołudniowych lało w Dolomitach jak z cebra, wyjście mijało się z celem. Ale pod wieczór nieco się przejaśniło, postanowiliśmy więc wybrać się na krótki spacer. Nasz wybór padł na Val de Mesdì. Wcześniej planowaliśmy zejście tą doliną po zdobyciu Piz Boé, ale wiedzieliśmy już, że podczas tego wyjazdu nie uda nam się na ten trzytysięcznik trafić. Przejście całej doliny zajmuje ponad 4 godziny, powrót mniej więcej tyle samo. Aż tak dużo czasu do wieczora nie zostało, mogliśmy jedynie zaznajomić się z pierwszą częścią Val de Mesdì. Do punktu wyjścia wróciliśmy, trawersując częściowo znane nam zbocza Pici Sasc. Na nich zaczyna się ferrata Tridentina, o której pisałam wyżej. Wyjście na próg Val de Mesdì: powyżej widok na Colfosco i Sassongher, poniżej księżycowy krajobraz samej doliny. Jeszcze dalej rośliny całkowicie znikają z otoczenia. Wycieczka, choć krótka, okazała się wspaniała krajobrazowo. Val de Mesdì jest typową dla grupy Sella wysokogórską doliną o stromych, pociętych niczym nożem ścianach. Żeby dostać się do zasłanej kamulcami i piargami dolinnej niecki, trzeba pokonać stromy próg, ale warto się pomęczyć. Księżycowy krajobraz, który nagle otacza nas po wyjściu z progu, robi niesamowite wrażenie. Tego dnia mgły snujące się między sterczącymi iglicami pogłębiały jeszcze odczucia dzikości i surowości otoczenia. Nisko pędzące chmury co i rusz otulały nas niczym kokonem, odsłaniając ni stąd ni zowąd ostre sylwetki skał. Było i strasznie, i niesamowicie, nieziemsko. Trawers Pici Sasc, krajobrazowo znacznie bardziej zwyczajny, też nas zauroczył. Całość przyniosła zaskakująco piękną scenerię. Trawers Pici Sasc przynosi takie widoki... LAGAZUOI W TOWARZYSTWIE ŚWISTAKÓW Passo Falzarego — Kaiserjäger Steig — Lagazuoi — Rifugio Lagazuoi — Galleria Lagazuoi — Passo Falzarego czas przejścia: 5 godzin suma podejść: 800 m trudność: ** infrastruktura: schronisko Lagazuoi Przełęcz Falzarego to znakomity punkt wypadowy w grupę Tofan. Chcieliśmy wyruszyć stąd na jeden z ich wierzchołków (wraz z przejściem trudnej ferraty), ale zła pogoda: deszcz przechodzący wyżej w śnieg, niska temperatura i silny wiatr, zmusiła nas do zmiany planów. Zrobiliśmy jedną z klasycznych tras w tym rejonie — dosyć krótką i niezbyt trudną, ale piękną krajobrazowo i atrakcyjną z powodu historycznych odniesień. W chmurnej i wręcz jesiennej scenerii droga pozwoliła nie tylko poczuć piękno grupy Tofan, ale też cieszyć się samotnością, o co w Dolomitach szczególnie trudno. Kolejką na szczyt? Nie dziękuję :-) Z PASSO FALZAREGO (2105 m startuje kolej kabinowa, która wwozi leniwych turystów na szczyt Lagazuoi. Między innymi z tego powodu przełęcz i okolica są niezwykle popularne. Tego dnia na wjazd na górę nie było wielu amatorów, pogoda sprzyjała raczej miejskim rozrywkom, tym bardziej też nie było chętnych na piesze wędrówki. Nie powiem, żeby nas to smuciło. Podczas pierwszej wojny światowej rejon Lagazuoi był miejscem ciężkich walk pomiędzy wojskami włoskimi a austro-węgierskimi. Szlak nazwany KAISERJÄGER STEIG odtwarza drogę, którą zaopatrywano w żywność alpejskich żołnierzy austro-węgierskich (tzw. Kaiserjäger). Trasa zwana jest na wyrost ferratą, tak naprawdę to niezbyt trudna, ubezpieczona na krótkich odcinkach stalową liną ścieżka poprowadzona w pięknej skalnej scenerii. Jej dodatkową atrakcją są… świstaki. Wciąż towarzyszyły nam im pogwizdywania, przy odrobinie uwagi można też było wypatrzeć piaskowobrązowe słupki pomiędzy skałami. W drodze na szczyt Lagazuoi. Malowniczość Kaiserjäger Steig nie pozostawia obojętnym nawet największych malkontentów. To świetny szlak także dla starszych dzieci — stanowiska wojskowe, tunele, kłody i wiszący mostek są tak atrakcyjne, że na szczyt LAGAZUOI (2778 m dochodzi się nie wiadomo kiedy (tak naprawdę po około 2 godzinach :-). Kilkadziesiąt metrów dalej w swoje progi zaprasza RIFUGIO LAGAZUOI (2752 m Posadowione tuż obok górnej stacji kolejki jest zawsze gwarne i zatłoczone, klimatem przypomina bardziej drogą restaurację niż schronisko dla strudzonych wędrowców. To najbardziej rozczarowujące miejsce na całej trasie. Kiedy tu dotarliśmy, byliśmy przemoczeni i zziębnięci — od kilkunastu minut padał śnieg z deszczem, zacinał porywisty wiatr, temperatura spadła w okolice zera. W zaciszu czterech ścian chcieliśmy nieco się wysuszyć, rozgrzać herbatą, podreperować siły — do tego przecież służy schronisko. Wewnątrz jednak nie było miejsc; wszystko zajęli Amerykanie w różowych koszulach i spodniach w kancik, na które założyli, by było bardziej outdoorowo, gacie do grania w gry zespołowe. Wjechali kolejką, żeby zjeść lunch w tak miłych okolicznościach przyrody. Nic tu po nas. Tofany widoczne z okolicy schroniska Lagazuoi. Poniżej — w drodze do tunelu. Padało i wiało, ale lepiej było wrócić na szlak. Nasza droga zejściowa wiodła tunelem — tak zwaną GALLERIĄ LAGAZUOI. Tunel to odpowiedź Włochów na Kaiserjäger Steig. Wykuty w skałach masywu, miał ułatwić atak na stanowiska Austriaków, a dokładniej wysadzić je w powietrze. Podstęp się nie udał — po założeniu ładunków wybuchowych górna część tunelu eksplodowała, ale ostrzeżeni Austriacy zdążyli się wycofać, a potem zajęli powstały krater i odparli w krwawej walce włoskich Alpini. To wszystko można wyczytać na tablicach ustawionych w tunelu. Przejście trasy, wraz ze zwiedzeniem bocznych korytarzy (warto!), zajmuje dużo ponad godzinę. Przez cały czas towarzyszy nam stalowa lina, ale nie ma potrzeby wpinania się do niej zestawem ferratowym (choć szlak opisywany jest jako ferrata). W zamian konieczne są latarka i kask — miejscami strop jest niski. Galleria robi wrażenie — kilometry korytarzy, kilkanaście stanowisk ogniowych, sale do spania, kwatery wojskowe w pieczarach; wszystko zaaranżowane w duchu epoki i opisane, także w języku angielskim (w stacji kolejki można nawet wypożyczyć audiobooka). Korytarze, drabinki, otwory strzelnicze…, czyli Galleria Lagazuoi. Po wyjściu z tunelu czeka nas jeszcze kilkadziesiąt minut schodzenia do doliny i parkingu. Ścieżka jest dobrze utrzymana i wygodna. Byliśmy przemarznięci, ale megazadowoleni. Trafiliśmy z pogodą :-) — w ładny słoneczny dzień wędrowalibyśmy w tłumie, dziś na szlakach spotkaliśmy tylko siebie… *** O wdrapaniu się na najwyższy szczyt Dolomitów — Marmoladę (a dokładniej na jej najwyższy wierzchołek Punta Penia: 3343 m — w oddzielnym wpisie. Zdobycie najważniejszego dolomitowego „naj”, to pod każdym względem wspaniała wyprawa, warta dokładniejszego opisu.
Tym razem organizujemy wyprawę na topowe tatrzańskie trasy i szczyty! Atakujemy perły w koronie Tatr – Rysy, Orlą Perć i Kościelec lub Świnicę. To będzie aktywny wyjazd, gdzie widoki wynagrodzą trud wędrówek. Zdobycie tych szczytów wymaga wiedzy o poruszaniu się po wysokich górach.Szlak na najwyższy szczyt Polski w okresie letnim jest bardzo tłumnie odwiedzany z uwagi na wspaniałą panoramę Tatr we wszystkie strony, a i fakt, że nie należy do najtrudniejszych (porównując z Orlą Percią i trasą na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem), choć oczywiście na wycieczkę na Rysy nie powinni decydować się niedoświadczeni turyści. Co więcej, podejście wymaga również nie lada kondycji. Morskie Oko (1395 m) - Czarny Staw pod Rysami (1580 m) 30' Wyprawę rozpoczynamy, schodząc po schodach od schroniska przy Morskim Oku zgodnie z czerwonym szlakiem, po czym ruszamy w lewo. Minutę później przechodzimy przez mostek na Rybim Potoku. Dalej ochoczo maszerujemy wygodną i dość szeroką ścieżką wzdłuż największego stawu Tatr. Kiedy dojdziemy pod Wielki Piarg, ujrzymy drogowskaz. W prawo odbija szlak okrążający Morskie Oko od zachodu, zaś w lewo w stronę naszego celu (oba są czerwone). Po chwili rozpoczynamy podejście, które wprawdzie nie trwa zbyt długo (trochę ponad 20 min), aczkolwiek może okazać się wyjątkowo ciężkie. Należy także uważać, gdyż wchodzimy po kamiennych płytach, które mogą czasem być śliskie. Warto niekiedy odwrócić się w stronę Morskiego Oka: piękna panorama lasu świerkowo-limbowego. Szlak biegnie prawie cały czas prosto, dopiero na wysokości Szerokiego Piargu zakręca w lewo. W międzyczasie mijamy Czarnostawiańską Siklawę - nieduży wodospad. Czarny Staw pod Rysami (1580 m) - Rysy (2499 m) 3h 20' Czarny Staw pod Rysami obchodzimy z lewej strony, co trwa nieco ponad 10 minut. Następnie rozpoczynamy stosunkowo łatwe, ale jednak żmudne podejście. Idziemy po solidnych kamiennych schodach. Szlak często zakręca. Pół godziny później stajemy przy charakterystycznym głazie, skąd wybornie widać Czarny Staw, Kazalnicę i Morskie Oko. Następnie wędrujemy Długim Piargiem, teren jest dosyć kruchy, można spotkać sporo luźnych kamieni. Maszerując trawersem osiągamy Bulę pod Rysami (2054 m gdzie wielu turystów relaksuje się i wypoczywa, gdyż Bula jest niemal płaska i trawiasta (później na szlaku czekają nas już tylko skały i kamienie). Podążamy w górę kamiennym chodnikiem. Im dalej, tym na trasie spotykamy więcej gruzu. Zakosami dochodzimy do grzędy, gdzie czekają na nas pierwsze łańcuchy. Generalnie przejście przez ubezpieczony odcinek nie powinno stworzyć większych problemów, należy jednak uważać, szczególnie gdy jest mokro. Łańcuchy na chwilę znikają, a okolica staję się mocno skalista i krucha. Idziemy teraz bardziej na prawo. Na tym odcinku należy bacznie przyglądać się oznaczeniom szlaku, ponieważ można się tutaj łatwo zgubić. Kamiennym chodnikiem dochodzimy do kolejnych łańcuchów, trzeba zrobić większy krok, aby wspiąć się na skalną półkę. Przechodzimy po dużej skalnej płycie, a nasz szlak zakręca w prawo. Przed nami coraz więcej głazów. Idziemy teraz grzędą, następnie skręcamy jeszcze raz w lewo i ponownie w prawo do góry. Towarzyszy nam bardzo długi ciąg łańcuchów. Wspomniana grzęda położona jest równolegle do charakterystycznego żlebu, który najczęściej jest wypełniony śniegiem. Należy pamiętać, że latem na szlaku zazwyczaj tworzą się duże zatory, przez co musimy zachować rozwagę i dużą ostrożność przy wymijaniu schodzących osób. W pewnym momencie szlak prowadzi nas na prawo, stajemy wtedy blisko stromej grzędy. Chwytamy łańcuch i robiąc większy krok kierujemy się na lewo. Kroczymy teraz po skośnych płytach, które po chwili wkraczają na kolejną szeroką grzędę. Cały czas stopniowo pniemy się w górę. Po długiej i męczącej wspinaczce wchodzimy wreszcie na grań, skąd otwiera się wspaniały widok na skalne urwiska. Skręcamy w prawo dochodząc do Przełączki. Jest to najbardziej niebezpieczne i eksponowane miejsce na szlaku - skalna półka jest niezwykle wąska, ale i krótka. Chwytamy pewnie łańcuch i spokojnie, rozważnie przechodzimy na drugą stronę. Świadomość, że z obu stron jest prawie 500 metrów przepaści, to jedyna przeszkoda. Za Przełączką jest bardzo wąsko i nie ma miejsca na odpoczynek. Przed nami jeszcze jeden wymagający fragment. Z niewielkiej szczerbiny, za pomocą łańcuchów, wspinamy się po głazach. Jest wąsko, a za nami rozpościera się ogromna przepaść. Po wejściu skręcamy w lewo i dalej trzymając się "żelastwa" podążamy przez głazy. Teraz po prawej stronie towarzyszy nam spora ekspozycja. Trwa to jednak chwilę, ponieważ dość szybko docieramy w pobliże kopuły szczytowej. Zostało nam już tylko ostateczne podejście na szczyt. Podążamy po sporych głazach, na samym końcu czeka nas wspinaczka z użyciem rąk (nie ma już łańcuchów). Rysy mają trzy wierzchołki; dwa z nich (w tym najwyższy, leżący na wysokości 2503 m mieszczą się na Słowacji. My najpierw wchodzimy na polski, ściślej graniczny (2499 m Rzecz jasna istnieje możliwość swobodnego wstępowania na wszystkie. Ze szczytu roztacza się wyśmienity widok na całe Tatry Wysokie, zwłaszcza na Gerlach, Wysoką, Lodowy Szczyt, Mięguszowieckie Szczyty, grań Orlej Perci a także Morskie Oko, Czarny Staw pod Rysami i Dolinę Rybiego Potoku. Należy podkreślić, że poziom trudności szlaku na Rysy jest często wyolbrzymiany przez sam fakt żmudnego wchodzenia prawie 300 metrów po łańcuchach. Opis wejścia od drugiej strony Trasa Szlak Czas Na Rysy od strony słowackiej 4h 35' comments powered by
W nocy z poniedziałku na wtorek najniższa przewidywana temperatura wyniesie -16 °C, a z kolei prędkość wiatru 5 km/h. wtorek, 28.11.2023. Za dnia odczuwalna temperatura na Rysach ma wynosić -23 °C. Prawdopodobieństwo opadów szacuje się na 41%. Minimalna temperatura: -18 °C, Maksymalna temperatura: -16 °C, Prędkość wiatru: 8 km/h,
Pozostałe ogłoszenia Znaleziono 11 ogłoszeń Znaleziono 11 ogłoszeń Twoje ogłoszenie na górze listy? Wyróżnij! Lego Duplo wyprawa na ryby biwak Klocki » Klocki plastikowe 40 zł Jelenia Góra, Cieplice Śląskie-Zdrój wczoraj 11:38 LEGO Duplo 10583 wyprawa na ryby Klocki » Klocki plastikowe 85 zł Aleksandrowice 20 lip Lego 10583 wyprawa na ryby Klocki » Klocki plastikowe 70 zł Gliwice, Obrońców Pokoju 19 lip LEGO Duplo wyprawa na ryby Klocki » Klocki plastikowe 40 zł Baniocha 14 lip Zestaw lego duplo 5654 wyprawa na ryby Klocki » Klocki plastikowe 50 zł Nawojowa 13 lip LEGO Duplo 10583 Wyprawa na ryby Klocki » Klocki plastikowe 85 zł Kraków, Grzegórzki 13 lip LEGO DUPLO 10583 Wycieczka na ryby. Wypraw do lasu Klocki » Klocki plastikowe 55 zł Wrocław, Fabryczna 12 lip Norwegia, wyprawy na ryby 2022 r, Molwa, Dorsz, Halibut Sport i Hobby » Wędkarstwo 2 150 zł Poznań, Chartowo 8 lip Lego duplo Wyprawa na ryby 10583 Klocki » Klocki plastikowe 60 zł Wrocław, Fabryczna 29 cze LEGO Duplo wyprawa na ryby 10583 Klocki » Klocki plastikowe 100 zł Do negocjacji Dąbrowa Chełmińska 29 cze Wyprawa do lasu i na ryby LEGO Duplo Klocki » Klocki plastikowe 49 zł Gdańsk, Zaspa Młyniec 28 cze Czy chcesz zapisać aktualne kryteria wyszukiwania? Zapisz wyszukiwanie Zobacz zapisane
Idziemy na Rysy?Kiedy - pytam naiwnie.Jak najszybciej - pada odpowiedź.I tak zorganizowaliśmy wyprawę na górę Rysy. :)Nie powiem. Trochę się przygotowaliśmy,
Szanowni Państwo, w celu świadczenia usług na najwyższym poziomie, w ramach naszego serwisu stosujemy pliki cookies. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Jeśli nie wyrażają Państwo zgody, uprzejmie prosimy o dokonanie stosownych zmian w ustawieniach przeglądarki internetowej. Nie pokazuj więcej tego komunikatu» Wyprawa na Rysy od polskiej strony, czyli jak się przygotować i przetrwać całodniową wyprawę po górach » mini-IMG_6128. mini-IMG_6128. 16 stycznia 2017 Rafik. Tatry w ostatnich latach zanotowały duży wzrost zainteresowania w kwestii turystyki, także zimowej. Niestety, wzrost zainteresowania tatrzańskimi szlakami pociągnął za sobą wzrost wypadków, także śmiertelnych. Wybraliśmy się na Rysy na wschód słońca. Piotrek, Piotrek i ja. Rozgwieżdżone niebo i chłód nocy zwiastował spektakularną panoramę o wschodzie słońca z najwyższej góry w naszym kraju. Podchodziliśmy sami, każdy swoim tempem. Na szlaku pojawiło się trochę lodu, trochę szadzi – normalka o tej porze roku, przecież był już koniec września. Spieszyliśmy się, byliśmy lekko spóźnieni. Niebo przybrało kolor ultramarynu, po paru chwilach zaczęło bladnąć. Po chwili, przedzierające się zza Lodowego, pomarańczowe płomienie wschodu oblały nas swym światłem na samym wierzchołku. Aby choć na chwilę zatrzymać czas, aparaty fotograficzne poszły w ruch. Pierwszy raz widziałem wschód słońca z tego miejsca. Cisza, spokój. Każdy z nas ma spory bagaż doświadczeń, więc towarzyszyło nam poczucie bezpieczeństwa. Prawdziwa sielanka, a w zasadzie istny piknik, bo i termosik i bułki od Zosi, a i ogórki się znalazły… Szlak na Rysy o świcie (fot. Piotr Deska) Postanowiliśmy pozostać na wierzchołku i poczekać, aż słońce wzejdzie wyżej i choć trochę nas ogrzeje. Po półtorej godzinie zobaczyłem podchodzących z dołu turystów. Po kolejnych 30 minutach spostrzegłem, że w górę idzie dosłownie cały pochód ludzi, a przecież pomimo prawie bezchmurnego nieba, warunki są dla mniej wprawnych piechurów po prostu trudne. Co zresztą jest najzupełniej normalne, bo w górach praktycznie panowała już jesień. Cały wierzchołek oraz cała północna strona gór pokryta była szadzią. W miejscach, gdzie występują cieki wody, skała pokryła się warstwą lodu. Na wierzchołku zaczęło gromadzić się coraz więcej ludzi – czas schodzić w doliny. Na szlaku to samo, czyli tłoczno, a nawet bardzo tłoczno. Schodząc zaobserwowaliśmy, że zdecydowana większość ludzi idąca do góry, słabo radzi sobie na śliskiej skale oraz na odcinkach szlaku, gdzie zabezpieczony jest on łańcuchami. Jedni byli lepiej wyposażeni w odzież i sprzęt, inni gorzej, a jeszcze inni absolutnie beznadziejnie lub wręcz niedopuszczalnie. No dobrze, są łańcuchy, jest czego się przytrzymać,ale nie zmienia to faktu, że trzeba się umieć poruszać w takim terenie. To co zobaczyliśmy na wysokości Buli, czyli już w miejscu, gdzie nie ma łańcuchów, bo jest tam po prostu zbyt płasko, wprowadziło nas w osłupienie. Tuż powyżej Buli szlak przecina ciek wodny. Woda na niewielkim odcinku, dosłownie fragmentarycznie, rozlała się na ścieżkę i oczywiście zamarzła. W zasadzie zero kłopotu i trudności dla człowieka umiejącego poruszać się w górskim terenie i to niezależnie czy ma się raczki czy nie. Po prostu półtorametrowy banał do pokonania. A tu kolejka, deliberacje, dywagacje, różne dziwne sztuki, liny uprzęże i inne cuda i to wszystko w piargu. Jeszcze niżej już, pod Bulą, widzimy kobietę, sparaliżowaną prawdopodobnie otaczająca ją przestrzenią, leżącą, czołgającą się po skale. Tak czołgającą się po skalnej płycie o trudnościach 0. Nad nią grupka ludzi mobilizująca ją, aby się nie poddawała i szła (czołgała?) do góry! W drodze na Rysy bywa dość tłoczno (fot. Piotr Deska) Zimą nie jest lepiej, a zdecydowanie gorzej. Rysy to znane ratownikom miejsce. Co roku dochodzi tu do wypadków, w tym tych kończących się tragicznie. Są to wypadki związane z uprawianiem turystyki pieszej czy narciarstwa, związane w większym stopniu z brakiem umiejętności w poruszaniu się w terenie niż niebezpieczeństwami obiektywnymi. Nie pamiętam, aby tam wydarzył się jakiś wypadek związany z uprawianiem taternictwa. Wraz z przyjaciółmi zauważyliśmy, że uprawianie wspinaczki znacznie poprawia koordynację ruchową, co wymiernie poprawia bezpieczeństwo i kontrolę podczas poruszania się w terenie, zwłaszcza eksponowanym. W grudniu ubiegłego roku właśnie na Rysach o mały włos sam stałbym się wraz z przyjaciółmi ofiarą wypadku. Znajdowaliśmy się już w górnej części żlebu (rysa). Przed nami były dwie osoby, a poniżej pod żlebem kilka podchodzących w górę grup. Nagle zauważyłem powyżej jakiś ruch – bez żadnego ostrzeżenia, bez żadnych krzyków czy hałasu. Spostrzegliśmy, iż leci wprost na nas plecak. W ułamku sekundy zorientowałem się, że nie jest to plecak, tylko człowiek! Działo się to wszystko dosłownie w kilku sekundach. Zimą w tym miejscu żleb jest wąski i nie ma gdzie uciekać. Znajdowaliśmy się dokładnie na linii upadku. Widząc kątem oka zbliżająca się z ogromną prędkością ciemną bryłę zdążyłem tylko krzyknąć: uciekać pod skałę! Odskoczyliśmy dosłownie w ostatniej sekundzie. Spadający człowiek uderzył w nogę Stefana, co pokazuje jak niewiele brakowało… Z przerażeniem i bezsilnością patrzyliśmy, jak ten człowiek walczy o to, aby się zatrzymać, po czym zniknął nam z oczu za przełamaniem terenu. Pobiegłem na grzędę skąd zobaczyłem, że są przy nim inni ludzie. Nawiązałem kontakt głosowy. Okazało się, że poniżej był kolega ratownik z TOPR. Dla tego człowieka wszystko dobrze się skończyło. Zdziwiło mnie, że tego dnia na portalach społecznościowych chwalił się zdjęciami z zabandażowaną głową siedząc w Morskim Oku! Zszokowało mnie to, bo przecież o mało co nie zginął, o mało co nie pociągnął za sobą innych, którzy również mogli zginąć. Inny wypadek, tym razem z udziałem narciarza, który wjechał w grupę ludzi. Zginęły dwie osoby. Zastanawiałem się ze znajomymi, czy ten człowiek w ogóle rozumiał co się wydarzyło? Tamtego dnia rozmawiałem z ludźmi, którzy byli bezpośrednimi świadkami tego wypadku. A więc turysta ten próbował zejść ze szczerbiny poniżej wierzchołka do żlebu. Teren lekko stromy, tamtego dnia było twardo i miejscowo z polewkami szklistego lodu. Dla kogoś kto potrafi się poruszać w takich warunkach, teren nie nastręczał żadnych problemów. Ten człowiek próbował zejść najpierw twarzą do ekspozycji jak sprawiało to kłopot, to próbował twarzą do stoku, a gdy i to nie wychodziło stanął bokiem próbując zmienić pozycję i spadł. Trasa na Rysy (fot. Piotr Deska) Zarówno latem, jak i zimą widziałem w okolicach Rysów wielu turystów, którzy w ogóle nie powinni się tam znaleźć. Turystów nie umiejących poruszać się w terenie wysokogórskim lub poruszających się na granicy swoich możliwości/umiejętności, co również stanowi zagrożenie. Od kolegów pracujących w górach nie raz słyszałem, że obawiają się chodzić na Rysy, bo można stać się przez przypadek ofiarą wypadku. Założę się, że zdecydowana większość ludzi wchodząca na Rysy zimą nie rozumie jak bardzo różnią się warunki na szlakach po południowej stronie Tatr, od tych po północnej. Tu mała dygresja: wspomniany powyżej Stefan wspinając się trudną i odległą wschodnią ścianą Rysów (z doliny Ciężkiej), będąc w trakcie prowadzenia jednego z wyciągów oberwał termosem upuszczonym przez turystę na wierzchołku! Z kroniki wypadków tatrzańskich Giewont już wszystko widział Turystom siedzącym na wierzchołku Giewontu wskutek nieuwagi spada plecach wprost w północną przepaścistą ścianę. To ściana trudna nawet dla taterników. Dwóch turystów schodzi ścianą po plecak! Całonocna skomplikowana akcja ratowników TOPR ratuje im życie. Selfi nad wodospadem Kobieta pragnie zrobić sobie zdjęcie nad Wodogrzmotami Mickiewicza. Schodzi ze szlaku bo chce mieć zdjęcie jak najbliżej wodospadu. Wskutek upadku z kilkunastometrowego progu do wody ponosi śmierć. Nie wystarczy kupić sprzęt, trzeba umieć jeszcze nim się posługiwać Szlak na Przełęcz pod Chłopkiem. Turysta w schronisku chwali się przed innymi przypadkowo spotkanymi turystami, że zdobył Grossglocknera. Wysokość, jakżeby inaczej imponuje innym, przecież to 3798 metrów, więc wycieczka na Przełęcz pod Chłopkiem to banał. Było ich troje, mieli liny, uprzęże, raki, czekany. Ten, który poprzedniego wieczoru w schronisku przechwalał się swym bogatym doświadczeniem górskim, schodząc z Kazalnicy nie radzi sobie z terenem na szlaku. Traci równowagę i spada. Cudem lina zahacza się o występ skalny. Gdyby nie to, pociągnąłby za sobą pozostałą dwójkę. Tu już nastąpiła cała seria braku umiejętności, nie tylko w poruszaniu się zimą w takim terenie, ale również braku wiedzy, jak prawidłowo realizować asekurację z użyciem liny. Człowiek osunął się w eksponowany teren, a pozostała dwójka nie potrafi mu pomóc. Człowiek umiera wskutek głębokiej hipotermii. Przerażające, że takie sytuacje zdarzają się w Tatrach nie tylko latem… (fot, Michał Bilko) Umawianie na wspinanie Wypadki dotyczą także tych, którzy w góry chodzą się wspinać. Okolice Morskiego Oka. Na serwisie społecznościowym dwójka ludzi umawia się na wspinanie łatwą granią. W trakcie wspinaczki pomiędzy dwojga zupełnie nie znającymi się osobami – co jest najzupełniej zrozumiałe, bo przecież dopiero co się poznali w internecie – dochodzi do sprzeczki, która skutkuje tym, że rozwiązują się i każdy idzie w swoim kierunku. Jeden z nich schodzi samodzielnie z eksponowanej grani, drugi wzywa pogotowie, które udziela mu pomocy i bezpiecznie sprowadza w doliny. Partnerstwo w górach, to „trochę” więcej niż kliknięcie w klawiaturę. Chłopak/dziewczyna mnie rzucił/a Coraz częstszym zjawiskiem jest pojawianie się w górach ludzi w stanie obniżonej kondycji psychicznej czy wręcz depresji. Chłopak mnie rzucił, więc zakochałam się w górach i stałam się cenioną blogerką, tatro-maniaczką, mówiącą innym jakie to odbywam wycieczki, czasami udzielam rad innym mniej doświadczonym – chwali się na internecie dziewczyna. Góry to nie jest miejsce na rozładowywanie, a w istocie rzeczy kompensowanie swych frustracji. Góry to nie gabinet u specjalisty, jak wielu sądzi. Tu trzeba być specjalistą, a wtedy w górach stajemy się bezpieczni. Herosi z czekanem i rakami i z przypiętym na zewnątrz kubkiem na herbatę Motywacja wśród ludzi chodzących w góry jest różna. Częstym powodem jest najzwyklejsze pochwalenie się przed kolegami swoimi osiągnięciami. To rzecz ludzka… Tylko, że i tu należy zachować zdrowy rozsądek, bo jeżeli mój kolega chwali się wśród znajomych, że zrobił to czy tamto w górach, to wcale to nie znaczy, że stać mnie na to samo i że każda droga w górach jest dla mnie. Nie, nie każda. Na tym polega doświadczenie i to jest właśnie znajomość swych możliwości. Leżałem z kolegą na trawie przed schroniskiem w Starej Roztoce. Przysiadł się do nas turysta i spytał się nas, gdzie dzisiaj byliśmy. Odpowiedziałem, że nad Czarnym Stawem (wspinaliśmy się na Kazalnicy na drodze Małolata). Chłopak omiótł nas i otoczenie spojrzeniem gladiatora i stwierdził, że to my lecimy po piwo, bo on był wyżej, na Rysach! Chcąc nie chcąc, wysłuchaliśmy jego opowieści. Wybrał się na Rysy solo, usłyszeliśmy również, że jest tam bardzo trudno i że wchodząc na te Rysy udowodnił przed kolegami i koleżankami z jednego z popularnych forum poświęconych tematyce górskiej, że jest gościem i że właśnie o to chodziło, bo szydzili tam z niego. Przy tym wszystkim dodał, że o mało nie spadł i że niechcący zrzucił kamień na innych ludzi o co mieli do niego nieuzasadnione pretensje bo sami też rzucali! Coś tam wtrąciłem delikatne, że kask w górach, to bardzo przydatna rzecz… Po wysłuchaniu odszedł na Palenicę. Zwróciłem uwagę, że kasku nie miał, ale miał za to raki i czekan, a był to upalny sierpniowy dzień i w ogóle lato było ciepłe. Na jego plecaku dyndał przypięty stalowy kubek na herbatę… Zachodzę w głowę, kto tych ludzi tak uczy, chodzić z kubkami przypiętymi na zewnątrz plecaka, dzwoniącymi niczym barany na polu. Kiedyś w Tatrach takich się nie spotykało… Giewont jesienią i zimą, to wcale nie jest góra dla każdego (fot. Michał Bilko) Nieśmiertelni I tacy w góry przyjeżdżają, co szukają w nich śmierci. Chłopak wieczorem przychodzi do schroniska, świadkowie potem mówią, że było coś w nim dziwnego, że dziwnie mu z oczu patrzyło. Wyszedł i zaginął. Wiosną na jego szczątki natrafiają pracownicy lasu. Byłem świadkiem, gdy kobieta przychodzi do schroniska i pyta się kierownictwa, gdzie są tu góry w pobliżu, bo chce popełnić samobójstwo. W odpowiedzi usłyszała, że schronisko leży w dolinie, z dala od gór, że ma jeszcze długa drogę w górę. Rozczarowana tym faktem wróciła do domu, do bliskich. Mistrz z You Tube’a Po jednej z prelekcji zostałem poproszony przez grupę młodych ludzi, żebym przysiadł się do nich do stołu. Miałem chwilę wolnego czasu, więc to uczyniłem. Dowiedziałem się, że są grupą, która chodzi po górach, również poza szlakami w Tatrach i nazwali się Do Góry Nogami. No pięknie! Po chwili jeden jegomość zaczął reklamować grupę jako taką, co wszystkiego co związane z górami uczą się na You Tube. No ok – myślę – doszkalać zawsze się można, a nawet powinno i internet akurat może tu być przydatnym narzędziem. Ludzie z Do Góry Nogami jednak sprawę szkoleń inaczej widzą. Ze szkoleń na You Tube uczynili swój znak wizerunkowy, czym się chwalili przede mną twierdząc, że szkolenia z kwalifikowanymi, uprawnionymi instruktorami są zbędne, bo wszystko co należy wiedzieć jest w sieci, bądź można nauczyć się tego samemu zbierając doświadczenie. Istotnie ta grupa ma ,,do góry nogami” postawione pewne bardzo istotne kwestie dotyczące bezpieczeństwa w górach. Napiszę krótko. Nie chciałbym chodzić do dentysty, który wie wszystko z You Tube. Miałem ogromne szczęście, że na swej drodze spotkałem Marka Płonkę, Wacława Sonelskiego czy Jana Wolfa, to moi instruktorzy i tu jest kim i czym się pochwalić czy ekscytować. Pięć Stawów zimą (fot. Michał Bilko) Bezpieczeństwo przede wszystkim Proponowałbym chwilę refleksji nad sensem takiego postępowania. Historii związanych z wypadkami, niestety, można przywołać całe mnóstwo. Zima za pasem, a już mamy parę wypadków śmiertelnych. Nie ma co głowy chować w piasek, czy udawać, że nie ma problemu. Jesteśmy krajem nizinnym, wiedza o górach jest płytka, a dostępność sprzętu, który ułatwia trekking duża. Wypadki w górach będą się zdarzać, lecz gołym okiem widać, że problem narasta, a co za tym idzie ilość „niepotrzebnych śmierci”. Nadchodzi zima, dla turystów, którzy zaczynają przygodę z górami czy mają małe doświadczenie zawsze będę polecał szkolenia czy skorzystanie z usług przewodnika. Pozostając w temacie, na koniec polecam wpis mojego serdecznego kolegi Maćka Ciesielskiego, który jest świetnym alpinistą, ratownikiem, w górach pracuje z ludźmi, więc Jego głos jest tym bardziej cenny. MACIEK CIESIELSKI: “Nie lubię czytać, jak ktoś mówi mi co mam robić w górach, uważam, że góry są dla każdego i dopóki nie zagrażamy innym osobom lub w rzeczywisty sposób przyrodzie, możemy sobie robić co chcemy. Dlatego nie zwracam uwagi spotkanym osobom w górach nawet, jak robią największe głupoty, chyba że są z dziećmi i ryzykują ich życie. Długo się zastanawiałem, czy napisać tego posta, ale doszedłem do wniosku, że może kogoś zmusi to do jakiejś refleksji. Weekend spędziłem w moim ulubionym schronisku – w 5 stawach. W sobotę, w przepiękną pogodę, byłem w okolicy Zawratu. Od 1800 metrów był śnieg, rano bardzo zmrożony. Kiedy byłem na Zawracie – na 36 osób (specjalnie policzyłem) tylko 5 miało raki (w tym ja i dwójka moich gości). Przez cały dzień spotkałem tylko kilka osób, które miały czekany w rękach lub przy plecaku. Spotkałem tylko jedną! osobę w uprzęży, z absorberami, w rakach, z czekanem i w kasku. Generalnie ludzi z kaskami przez cały dzień spotkałem dosłownie kilku. W sumie, w zaśnieżonym, stromym (zagrożonym upadkiem) i momentami zlodowaciałym terenie, spotkałem tego dnia kilkaset osób… Bardzo wiele osób było w miejskich butach, lub “adidasach”, czasem zdarzały się jakieś “podejściówki” lub buty ponad kostkę. Wiele osób było słabo ubranych np. bez rękawiczek. Było bardzo dużo biegaczy, totalnie ubranych na lekko i w butach biegowych…. Teoretycznie, każdy niech sobie robi co chce, ale w tych miejscach np. zejście z Zawratu na Hale, jest tak, że każdy upadek kogoś wyżej może sprawić, iż ta osoba “wyczyści” cały podejściowy żleb i ktoś inny na tym ucierpi. Czyli przez naszą głupotę konsekwencje będzie ponosić ktoś inny… Na moich oczach, przy zejściu do “Piątki”, jedna osoba spadając podcięła 2 inne, na szczęście popołudniowy śnieg był na tyle miękki, że się wszyscy zatrzymali. Widziałem kilkanaście grup, grupek, często par, gdzie np. jedna z osób zupełnie sobie nie radziła, zsuwała się na tyłku, miała łzy w oczach lub ogromne przerażenie… Po co? Po co zabierać tam znajomych, rodzinę, partnerów życiowych, jeśli jest to dla nich niebezpieczne i nie sprawia im, przynajmniej w tym momencie, radości? (zaraz się pewnie dowiem, że to chodzi o przełamywanie swoich słabości…) Słyszałem też, na swój sposób szokujące mnie konwersacje. Np. turyści schodzący w kierunku Zawratu, informują tych podchodzących w kierunku Małego Koziego, “że nie da się przejść dalej – oni doszli do Koziej przełęczy i zawrócili” – oczywiście chodziło im o Honoratkę, która była tak zalodzona i z przykrytymi śniegiem łańcuchami, że bez liny jej trawers był bardzo niebezpieczny (czyli znajomość terenu zerowa). Pan na Zawracie startujący w stronę Małego Koziego mówi do znajomych – “widzimy się za 3h w Stawach, zejdę z Koziej ” Oczywiście pan bez raków i czekana, a w tych warunkach samo dojście do Koziej, zajęłoby prawie 3h z odpowiednim sprzętem i doświadczeniem. Zimy w Tatrach trzeba się nauczyć (fot. Michał Bilko) Albo to, pan bez sprzętu idzie już po zalodzonej i zaśnieżonej grani, ma przy plecaku raki, czekan i kask, ale informuje, że on je założy jak się zrobi to konieczne…. żeby nie było, właśnie podszedł na Zawrat od strony Hali… I ostatnie – co mnie martwi i denerwuje najbardziej – w grupie, u kogoś zaczyna występować instynkt samozachowawczy i po zejściu w “adidasach” ze Świnicy, chce schodzić do Pięciu Stawów, a znajomi ciągną go na Halę, bo tamtędy bliżej do auta, bo nie ma być pierdołą, bo przecież jest łatwo, bo każdy tam idzie bez raków… Nie chce prawić morałów, ale ludzie, mamy jedno życie, inni też mają jedno życie, nie ryzykujmy tak, nie jesteśmy nieśmiertelni. Jeśli nie szanujemy swojego życia lub mimo wszystko uważamy się za nieśmiertelnych, to szanujmy innych, a jeśli już macie gdzieś innych turystów, to szanujcie ratowników TOPR – na wszystkich facebookowych grupach poświęconych Tatrom, wszyscy z ogromnym szacunkiem odnoszą się do ich pracy. Lepiej zamiast pisać słowa uznania, po prostu starać się im ograniczać konieczność ratowania w takich warunkach, bo nawet najprostsza akcja łączy się z ryzykiem. Jeśli przyjedziemy w Tatry i warunki nas zaskoczą, bo na dole jest słonecznie i bez śniegu, a wyżej jest pełna zima, to zmieńmy nasze plany – pójdźmy gdzieś indziej, nic się nie stanie, góry nie zając – nie uciekną. Przygotujmy się też trochę do naszej wycieczki, spójrzmy na mapę, sprawdźmy warunki, a nie tylko prognozę pogody, weźmy chociaż jakieś raczki (to w szczególności do biegaczy:-) )Po prostu dajmy sobie szansę na powrót w doliny, do rodziny. 🙂 Ps. i grajmy w Totka, według mnie ludzie w ten weekend mieli tyle szczęścia, bo było tak mało wypadków, że wszyscy powinni zagrać, kilka “szóstek” na pewno będzie trafione. Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia bezpiecznie w górach:-)” (Źródło: All Mountains – Maciek Ciesielski, guide & alpinist) Niezniechęconych i świadomych odsyłam do artykułu “Korona Gór Polski: Wejście na Rysy od polskiej strony” gdzie opisany został nie tylko sam szlak, ale również podstawowy sprzęt który ułatwi wejście i podniesie bezpieczeństwo (Uwaga: tekst traktuje o jeszcze ciepłym okresie złotej, polskiej jesieni – nie może stanowić podstawowego źródła wiedzy dla zimowych wejść!). Formularz – Całodzienna Letnia Akademia Karate Kyokushin 2021. Osoby zainteresowanie otrzymaniem faktury proszone są o wysłanie maila z danymi na adres kswbushi@onet.pl. Ze względów formalnych kwota na fakturze będzie pomniejszona o wysokość składki członkowskiej KSW BUSHI. Zapraszam na całodzienną wycieczkę na najwyższy szczyt Polski, Rysy w towarzystwie przewodnika tatrzańskiego. Rysy – szczyt w głównej grani Tatr o wysokości 2503 Niższy z wierzchołków o wysokości 2499 jest najwyższym szczytem w Polsce. Na oba wierzchołki prowadzą znakowane szlaki turystyczne od strony Polskiej i Słowackiej. Obowiązkowy punkt każdego tatrzańskiego turysty. Widoczny wierzchołek Rysów. Jako pierwsi na wierzchołek Rysów weszli: latem – Eduard Blásy z przewodnikiem Jánem Driečnym , 1840 r., zimą – Theodor Wundt z przewodnikiem Jakobem Horvayem, 1884 r. Pójść w ślady pierwszych zdobywców można na dwa sposoby: Trudny – wejście od Polskiej strony, z Morskiego Oka – czas przejścia ok. 7 godzin. Szlak mocno eksponowany, na dużym odcinku ubezpieczony łańcuchami. Wycieczkę rozpoczynamy w Morskim Oku 1395 skąd kierujemy się nad Czarny Staw pod Rysami. Następnie czeka nas mozolne podejście zakosami na Bulę pod Rysami 2054 Nieco nad Bulą znajdziemy pierwsze sztuczne ułatwienia w postaci łańcuchów, które od teraz będą nam towarzyszyć prawie na sam szczyt. Po ok. 4 godzinach od Morskiego Oka zdobywamy Rysy – najwyższy szczyt Polski – 2499 , oraz ich wyższy znajdujący się w całości po Słowackiej stronie wierzchołek – 2503 Na całej trasie podziwiać będziemy strzeliste wierzchołki Tatr, swoim ogromem przypominające te alpejskie . W przypadku tego wariantu, noc poprzedzającą wyjście na szczyt warto spędzić w Schronisku w Morskim Oku, pozwoli nam to zaoszczędzić dużo czasu potrzebnego na dojście do Schroniska. W przypadku wyjścia bezpośrednio z Palenicy Białczańskiej czas przejścia wycieczki wydłuży się do ok. 11 godzin. Morskie Oko, a nad nim kocioł Czarnego Stawu z górującymi nad nim Rysami. Średnio trudny – szlak ze Słowacji – czas przejścia ok. 6-7 godzin. Szlak trudny technicznie tylko na krótkim odcinku między Żabimi Stawami, a Chatą pod Rysami. Szlak rozpoczynamy przy Popradzkim Stawie, skąd Doliną Mięguszowiecką udamy się w kierunku Doliny Żabiej Mięguszowieckiej. Na tym odcinku towarzyszyć nam będą wspaniałe widoki na Grań Baszt. Po odpoczynku nad Żabimi Stawami pójdziemy do Chaty pod Rysami. Tutaj na krótkim odcinku w wyjściu pomogą nam zamontowane na stałe łańcuchy. Z Chaty pod Rysami już tylko 1 godzina drogi i przez przełęcz Wagę zdobędziemy Rysy 2503 Wypadku tej wycieczki noc poprzedzającą wejście na szczyt warto spędzić w schronisku przy Popradzkim Stawie. W wypadku rezygnacji z noclegu czas przejścia wydłuży się o 2 godziny, oraz około 3 godziny jazdy za Zakopanego i z powrotem. Termin/cena/uwagi: Na Rysy zapraszam w dowolnym terminie przez cały rok. Zimą wejście na Rysy jest mocno uzależnione od warunków pogodowych/sytuacji lawinowej. Cena waha się w granicach 900 – 1500 zł, w zależności od ilości uczestników/pory roku. W cenę wliczone są lonże do asekuracji (Via Ferrata), uprzęże i kaski dla uczestników. Informacje na temat schroniska w Morskim Oku można znaleźć tutaj, przy Popradzkim Stawie tutaj . Aby zarezerwować konkretny termin wystarczy wysłać do mnie maila na adres @ lub zadzwonić 663 760 637. Jeśli masz jakieś pytania również możesz śmiało dzwonić/pisać. Licencjonowany Przewodnik Tatrzański zapewnia państwu w wycieczce na Rysy maksimum bezpieczeństwa. Czarny Staw i Morskie Oko widziane z Buli pod Rysami.
Letnia Wyprawa. 3 sierpnia 2022 Wydarzenie. Pobierz tapetę: 1920x1080. 2560x1440. 3840x2160. Zapraszamy na Letnią Wyprawę w War Thunder! Tym razem wydarzenie odbędzie się w nowym formacie: wszystko, czego potrzebujesz, aby zdobyć nagrody, to po prostu zdobycie punktów misji! W zasadzie każda aktywność w bitwie przybliży Was do nagród.
Rysy to najwyższy szczyt w Polsce, o zdobyciu którego marzy niejeden miłośnik górskich wspinaczek. Co ciekawe, mimo stosunkowo dużej trudności, Rysy należą do jednych z najczęściej odwiedzanych szczytów w Tatrach. Bez wątpienia to jednak trasa dla doświadczonych wspinaczy, która wymaga odpowiedniego zaplecza turystycznego i kondycyjnego. Ci, którzy zdecydują się na wejście na Rysy, mogą wybrać dwie drogi: szlak na Rysy od strony polskiej albo szlak na Rysy od strony słowackiej. Każdy z nich różni się nieco poziomem trudności i sposobem podejścia. Przed wejściem na Rysy należy więc szczegółowo przeanalizować trasę i wziąć pod uwagę swoje możliwości. Skąd pochodzi nazwa? Istnieje wiele teorii dotyczących genezy nazwy Rysów. Powszechnie uważa się, że wywodzi się ona od ukośnego żlebu, który widoczny jest w masywie góry. W rzeczywistości jednak Rysy swoją nazwę zawdzięczają pożłobionym zboczom całego kompleksu, w skład którego wchodzą Niżne Rysy, Żabi Szczyt Wyżni oraz Żabi Mnich. Nazwa „Rysy” została utworzona przez polskich górali i istnieje w użyciu co najmniej od początku XIX wieku. W późniejszych latach określenie to stosowane było przez polskich turystów dla całej grani, która zamyka kocioł Czarnego Stawu. W połowie XIX wieku turyści niemieckojęzyczni ze strony węgierskiej zaczęli określać szczyt nazwą „Meeraugspitze”, podczas gdy Polacy zawęzili stosowanie nazwy „Rysy” do najwyższego szczytu w grani. Systematyka ta miała z pewnością związek z rozwojem taternictwa oraz zagęszczaniem poszczególnych formacji grzbietu. Jak wysoki jest szczyt? Masyw Rysów znajduje się w Tatrach Wysokich i ma trzy wierzchołki. Najwyższy z nich, środkowy, mierzy 2503 m a najniższy 2473 m – oba w całości leżą po stronie słowackiej. Na terenie Polski, tuż przy granicy polsko-słowackiej, znajduje się północno-zachodni wierzchołek, który jest drugim punktem Rysów co do wielkości i mierzy 2499 m Szczyt ten jest najwyższym szczytem w Polsce. Warto zauważyć, że masyw Rysów charakteryzuje się dużą wysokością względną i wznosi się na wysokość ponad 1100 metrów nad powierzchnię Morskiego Oka. Leży na południowy wschód od niego w punkcie zwornikowym głównego grzbietu Tatr i grani, która odchodzi od niego ku północy, w której znajdują się Niżnie Rysy oraz Wyżni i Niżni Żabi Szczyt. U stóp Rysów leżą Dolina Rybiego Potoku, Dolina Białej Wody i Dolina Mięguszowiecka. Historia zdobywania „Rysów” Kto jako pierwszy zdobył szczyt Rysów? Pierwsze odnotowane wejścia: - latem: Eduard Blásy wraz z przewodnikiem Jánem Rumanem Driečnym starszym dnia 30 lipca 1840; - zimą: Theodor Wundt wraz z przewodnikiem Jakobem Horvayem dnia 10 kwietnia 1884. Wejście Blásyego upamiętnione zostało wzniesieniem w dniu 20 lipca 1891 roku murowanej tablicy, która znajdowała się w północno-zachodnim wierzchołku. Niestety, została rozbita rok później. W podobny sposób uhonorowano wejście na Rysy przez Włodzimierza Lenina w latach 1913-1914. Choć wejście to nie zostało oficjalnie potwierdzone, na szczycie powstała tablica, która wielokrotnie była niszczona. W 1899 roku najwyższy szczyt w Polsce zdobyli z kolei Maria Skłodowska-Curie wraz z mężem, Piotrem Curie. Ile czasu zajmuje wejście na Rysy? Na szczyt prowadzą dwa obukierunkowe szlaki turystyczne – jeden od strony polskiej, a drugi od strony słowackiej. Szlak na Rysy od strony polskiej – szlak czerwony od schroniska nad Morskim Okiem wschodnim lub zachodnim brzegiem Morskiego Oka na próg Czarnego Stawu, przez Bulę pod Rysami na wierzchołek Rysów. - Czas przejścia od schroniska nad Morskim Okiem nad Czarny Staw: wejście zajmuje 50 minut, a zejście 40 minut. - Czas przejścia znad Czarnego Stawu na Szczyt Rysów: wejście zajmuje 3 godziny, a zejście 2 godziny 30 minut. Szlak na Rysy od strony słowackiej – szlak niebieski od schroniska nad Popradzkim Stawem Doliną Mięguszowiecką do Żabich Stawów Mięguszowieckich, a następnie szlak czerwony do Chaty pod Rysami, przełęczy Waga i wierzchołka Rysów. - Czas przejścia od Popradzkiego Stawu do schroniska pod Rysami szlakami niebieskim i czerwonym: wejście zajmuje 2 godziny 15 minut, a zejście 1 godzinę 45 minut. - Czas przejścia ze schroniska pod Rysami do Rysów: wejście zajmuje 1 godzinę, a zejście 45 minut. CZYTAJ TAKŻE: Orla Perć – najtrudniejszy szlak w Tatrach? Łatwe trasy w Tatrach – najlepsze propozycje na rodzinne górskie wycieczki Orla Perć na Nowy Rok. Fotoreportaż z zimowej wspinaczki w Tatrach Zwierzęta w górach: czy znasz zwierzęta Tatrzańskiego Parku Narodowego? Rysy – trudność szlaków Rysy z Morskiego Oka Szlak na najwyższy szczyt w Polsce w okresie letnim jest tłumnie uczęszczany ze względu na malowniczą panoramę Tatr. Choć trasa, w porównaniu z Orlą Percią i drogą na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem, nie należy do najtrudniejszych, to należy być do niej dobrze przygotowanym. Poziom trudności wymaga dobrej kondycji oraz posiadania odpowiedniej odzieży i sprzętu turystycznego. Na podejście to powinni decydować się tylko doświadczeni wspinacze. Trasa na Rysy od słowackiej strony Szlak ten cieszy się dużą popularnością wśród turystów nie tylko za sprawą pięknych widoków, lecz także stosunkowo łatwiejszego podejścia na Rysy niż od strony polskiej. Prowadzi łagodnie w głąb Doliny Mięguszowieckiej aż do Chaty pod Rysami. W jedynym występującym na tej trasie trudniejszym miejscu dla ułatwienia podejścia zamontowane zostały nie tylko łańcuchy, lecz także metalowe schody, zwane „stupaczkami”. Dopiero powyżej Chaty nad Rysami szlak staje się bardziej wymagający, prowadząc wśród rumowisk skalnych. Wspinanie nie wymaga jednak użycia rąk. Przepaścistość pojawia się w tuż pod wierzchołkiem Rysów. Szlak na Rysy: wyprawa na Rysy z Morskiego Oka Morskie Oko – Czarny Staw pod Rysami (30 minut) Od schroniska w Morskim Oku należy poruszać się czerwonym szlakiem. Po minięciu mostu na Rybim Potoku droga wiedzie wzdłuż stawu aż do Wielkiego Piargu, przy którym umiejscowiony jest drogowskaz. W lewo prowadzi szlak wiodący prosto. Po chwili rozpoczyna się podejście po kamiennych płytach. Na wysokości Szerokiego Piargu szlak zakręca w lewo, skąd dochodzimy nad Czarny Staw. Czarny Staw pod Rysami – Rysy (3 godziny 20 minut) Trasa rozpoczyna się od obejścia Czarnego Stawu z lewej strony. Następnie zaczyna się stosunkowo łatwe, ale żmudne podejście, którym dochodzi się do charakterystycznego głazu, skąd rozpościera się malowniczy widok. Dalej wędrówka Długim Piargiem aż do Buli pod Rysami, która stanowi doskonałe miejsce na odpoczynek. Późniejsza wspinaczka wiedzie już tylko przez kamieniste fragmenty wyposażone w łańcuchy. Należy zwracać szczególną uwagę na oznaczenia na tym odcinku, ponieważ nietrudno tutaj o zgubienie. Szlak cały czas stopniowo pnie się w górę – wspinaczka w tej części jest szczególnie męcząca i wymagająca. Po pokonaniu jej dochodzi się na grań, spod której należy skręcić w prawo do Przełączki. To najbardziej niebezpieczne i eksponowane miejsce na szlaku. Po pokonaniu kolejnych wymagających fragmentów z łańcuchami, docieramy w pobliże kopuły szczytowej, spod której zostaje ostateczne podejście na szczyt. Warto wiedzieć, że na samym końcu nie ma już łańcuchów i należy wspinać się z użyciem rąk. Wejście na Rysy: szlak na Rysy od strony słowackiej Szczyrbskie Jezioro – Popradzki Staw (1 godzina 15 minut) Od stacji w Szczyrbskim Jeziorze należy podążać droga asfaltową. Po minięciu charakterystycznego mostka należy skręcić w prawą odnogę, przejść przez betonowy pomost i skręcić w lewo. Dalej prowadzi już czerwony szlak, który stopniowo zaczyna piąć się w górę. Po kilkunastu minutach dociera się do rozgałęzienia szlaków – należy pozostać przy czerwonym. W dalszej części trasy szlak jest szeroki i wygodny, nie powinien sprawić większych trudności. Przy skrzyżowaniu przed Popradzkim Stawem można udać się drogą asfaltową do schroniska lub ruszyć w lewo na niebieski szlak. Popradzki Staw – Żabi Potok (35 minut) Szlak podąża w głąb Doliny Mięguszowieckiej. Po przejściu przez las świerkowy dociera się do skrzyżowania szlaków nad Żabim Potokiem. Żabi Potok – Chata pod Rysami (2 godziny) Na tej części trasy należy podążać za szlakiem oznakowanym na czerwono. Ścieżka jest już węższa i mocno pnie się w górę. Po drodze mija się drewniane kładki, aż wreszcie dochodzi do rumowisk skalnych. Za Żabimi Stawami Mięguszowieckimi czas na odejście po kamiennym chodniku, które prowadzą do skalnej ściany. W dalszej części wspinaczki można się wspomóc linami i łańcuchami – choć odcinek nie odznacza się wysokim stopniem trudności, to udogodnienia te przydają się szczególnie w przypadku, gdy nawierzchnia jest śliska. W następnym odcinku należy pokonać większe głazy i kamienie, trzymając się blisko ściany. Do pomocy są nie tylko klamry i łańcuchy, lecz także metalowe schody, które wiodą przez najtrudniejszy fragment tego odcinka. Na końcu ukaże się najwyżej położone schronisko w Tatrach – Schronisko pod Rysami. Chata pod Rysami – Przełęcz Waga – Rysy (45 minut) Zaczynając od schroniska, pozostaje już niecała godzina marszu. Czerwony szlak wiedzie wśród rumowisk skalnych i z czasem staje się coraz bardziej stromy. Po dojściu do siodła przełęczy Warga należy skręcić w lewo i podążyć na szczyt ścieżką. Droga pozbawiona jest ekspozycji i większych trudności. Należy jednak pamiętać, że podana ilość czasu jest liczbą szacunkową. Wszystko zależy od obranego tempa marszu, a także ilości osób na szlaku. Nierzadko zdarza się, że podczas trudniejszych odcinków, szczególnie tych z łańcuchami, tworzą się kolejki, w których trzeba stać niekiedy nawet po kilkanaście minut, co znacznie wydłuża czas wędrówki. Dlatego też planując podróż należy wziąć pod uwagę pewien zapas czasowy, by bezpiecznie dotrzeć do schroniska przed zmrokiem. Pogoda na Rysach Każdy wyruszający w Tatry powinien mieć świadomość tego, że tamtejszy klimat charakteryzuje się dużą zmiennością pogody w krótkim czasie. Gwałtowne spadki ciśnienia, duża wilgotność względna powietrza oraz duża roczna suma opadów atmosferycznych to tylko jedne z cech charakterystycznych dla tatrzańskiego krajobrazu. Klimat panujący w Tatrach nosi cechy klimatu wysokogórskiego strefy umiarkowanej i posiada wiele cech charakterystycznych dla klimatu alpejskiego. Występuje tutaj piętrowy układ stref klimatycznych – wraz ze zwiększeniem wysokości o 100 m temperatura powietrza obniża się o 0,5°C. Ponadto w Tatrach nierzadko występuje zjawisko inwersji wyżowej, która sprawia, że w zagłębieniach danego terenu powietrze ma niższą temperaturę niż na stokach. Do tego liczne wiatry: powstający tu lokalny wiatr fenowy, zwany halnym, czy silny Wiatr Orawski sprawiają, że klimat jest tu szczególnie zmienny i wymagający. Bardzo częstym i groźnym zjawiskiem atmosferycznym, utrudniającym wędrówkę, jest również mgła. Ogranicza ona znacznie widoczność, przez co szlaki stają się bardziej niebezpieczne. Dodatkowo również zwiększa wilgotność powietrza, co wpływa na dyskomfort poruszania się. Podczas wyprawy w góry istotne jest obserwowanie warunków atmosferycznych oraz szybkie reagowanie na ewentualne zmiany. Należy być na nie przygotowanym zarówno pod kątem ubioru (wybór odpowiedniej odzieży turystycznej będzie tutaj nader istotny – koniecznie zabierzcie ze sobą rękawice do wspinaczki! Na odcinkach z łańcuchami mogą one okazać się kluczowym gadżetem, który ułatwi Wam wspinaczkę! Przez dużą wilgotność łańcuchy często są mokre i śliskie, dlatego antypoślizgowe rękawice do wspinaczki ograniczą możliwość ześlizgnięcia się dłoni z łańcucha, a tym samym zmniejszają zagrożenie upadku), jak i pod kątem organizacyjnym – zaplanowanie trasy stosownie do warunków i naszych możliwości oraz ewentualny plan awaryjny. Planujesz wypad w góry? Odwiedź nasz sklep internetowy e-Horyzont, w którym znajdziesz profesjonalną odzież turystyczną i sprzęt turystyczny, potrzebny w trakcie zaawansowanych wypraw!
Dolina Mięguszowiecka. Powyżej schroniska niebieski szlak prowadzi nas malowniczą dolina Mięguszowiecką (Mengusovska Dolina). Do następnego schroniska na przełęczy Waga pod Rysami jest ponad 2 godziny drogi i jest ono zaopatrywane tylko przez tragarzy . Na początku szlaku spotykamy schowek z przygotowanymi paczkami do wniesienia.
Rysy – wyprawa na cały dzień Jeżeli nie zamierzamy zostawać na noc w którymś ze schronisk, planując wyjście na Rysy koniecznie musimy wziąć pod uwagę, że to długa i męcząca trasa. Rysy to jeden z najbardziej rozpoznawalnych szczytów wśród naszych rodaków. Popularność ta nie jest przypadkowa – niższy wierzchołek tejże góry wznosi się na wysokość aż 2499 m n.p.m., co czyni go najwyższym szczytem Polski. Wyprawa na Rysy powinna być jednak głęboko przemyślana i dobrze zaplanowana – o czym…Druga wyprawa na Rysy. Hej, to ja Leon! Dzisiaj zabieram Was na niezapomnianą wyprawę na Rysy, najwyższy szczyt Polski i jedno z najpiękniejszych miejsc w Tatrach. Przygotujcie się na emocjonującą podróż pełną niezwykłych widoków, ciekawostek i legend. Podejście do Popradské Pleso Nasza przygoda zaczyna Dowiedz się więcej….Czas. Morskie Oko (1395 m) Czarny Staw pod Rysami (1580 m) 30'. Czarny Staw pod Rysami (1580 m) Rysy (2499 m) 3h 20'. Szlak na najwyższy szczyt Polski w okresie letnim jest bardzo tłumnie odwiedzany z uwagi na wspaniałą panoramę Tatr we wszystkie strony, a i fakt, że nie należy do najtrudniejszych (porównując z Orlą Percią i trasą » Wyprawa na Rysy od polskiej strony, czyli jak się przygotować i przetrwać całodniową wyprawę po górach » mini-20160629_115618. mini-20160629_115618. ZjObg.